Jak często zaglądać do GA4? Trzy „to zależy”

9 min

pszczoły w ulu, symbolizują ciężką pracę

Sytuacja w wielu przypadkach wygląda mniej więcej tak: Twoje konto Google Analytics jest już skonfigurowane, dane ze wszystkich źródeł spływają, jak trzeba. W głowie masz wizję optymalizacji i wzrostów, a ręka aż świerzbi, żeby wejść do Analyticsa i podejrzeć, co tam nowego w liczbach. Zwłaszcza że nie trzeba nawet odpalać laptopa, w końcu smartfon masz zawsze pod ręką.

Brzmi znajomo? Spokojnie, każdy przez to przechodził. Każdy szuka też odpowiedzi na podstawowe pytanie: jak często sprawdzać Google Analytics, żeby niczego nie zaniedbać, ale i nie zwariować? Z góry uprzedzam: odpowiedź, podobnie jak w wielu innych digitalowych i analitycznych przypadkach, to legendarne: „to zależy”.

I od razu wyjaśniam: sam loguję się regularnie kilka razy dziennie i żyję, więc i Ty będziesz. Jeśli jednak zależy Ci na znalezieniu tak zwanego złotego środka, czytaj dalej. Zastanowimy się wspólnie nad tym, od czego zależy „to zależy”.

Analytics skonfigurowany? Witamy w Matrixie

Dane, dane, dane… Pewnie nie trzeba Cię przekonywać do prawdziwości tezy, że jeśli coś w nowoczesnym biznesie nie jest „data-driven”, to albo nie działa, albo nie działa najlepiej, albo z dużą dozą prawdopodobieństwa wkrótce przestanie działać. Wniosek jest prosty: musisz mieć dostęp do danych, monitorować je i umiejętnie analizować. Ale do tego przecież nie trzeba Cię już przekonywać, skoro tu jesteś.

Z drugiej strony weryfikacja i analiza danych także zabierają czas i energię, a czas i energia w biznesowej rzeczywistości przekładają się na pieniądze. Tak, tak, chociaż używanie Google Analytics, przynajmniej w większości przypadków, jest darmowe, z perspektywy Twojej i Twojego biznesu stanowi pewien koszt. Zwłaszcza że nie jesteś maszyną, prawda?

Źródło: GIPHY

Dlatego pierwsza i najważniejsza zasada brzmi: musisz opracować nie tylko strategię pozyskiwania danych, ale również strategię ich monitorowania i pracy z nimi.

Proste? Pozornie proste, ale w praktyce to często niewłaściwe podejście do tego zagadnienia decyduje o tym, że osiągane wyniki nie są takie, jakie mogłyby być. I działa to w dwie strony: kiedy Twój Analytics usycha z tęsknoty za Tobą, jest bardzo źle. Możesz nie zauważyć w porę, że Twój biznes więdnie i wymaga zdecydowanego działania.

Ale z drugiej strony nie brakuje też marketerów czy przedsiębiorców, którzy chcą być na bieżąco tak bardzo, że zaglądają do Analyticsa nie tylko w biurze, ale też na randce, podczas wakacji z rodziną czy porannego joggingu. Chyba zgodzisz się, że to trochę toksyczna relacja? 

Źródło: GIPHY

I choć może się wydawać, że to dobrze dla Twojego biznesu, to nie zawsze tak jest. Zwłaszcza że analityce blisko do inwestycji, a nawet hazardu. Czasem łatwo dać się ponieść emocjom, wyciągnąć nie najlepsze wnioski, bazując na przykład na krótkotrwałej tendencji, i w związku z tym podjąć również nie najlepsze decyzje.

Właśnie dlatego potrzebujesz strategii korzystania z danych, a więc również strategii korzystania z Google Analytics. A jej podstawowym punktem powinno być określenie częstotliwości zaglądania do tego narzędzia.

Jak często zaglądać do Google Analytics? To zależy od…

Parafrazując mądrość ludową, oko marketera dane tuczy. Ta zasada raczej powinna zagrać również u Ciebie. Im więcej czasu poświęcisz analizie skuteczności swoich działań, tym lepszych wyników możesz się spodziewać.

Ale zwróć uwagę na słowo „raczej”. Koniec końców Google Analytics to tylko jedno z wielu narzędzi, jakich potrzebujesz do prowadzenia swojego biznesu, a analiza danych to ważne, ale nie jedyne zadanie w Twoim grafiku. No chyba że jesteś z zawodu i pasji analitykiem danych. Jeśli tak jest, w ogóle nie czytaj tego artykułu – w Twoim przypadku odpowiedź na pytanie, jak często sprawdzać GA brzmi: po co w ogóle wychodzić z GA?

Z drugiej strony każdy biznes jest inny. Ba, nawet projekty realizowane w ramach jednej firmy czy zespołu mogą zdecydowanie się od siebie różnić. Część będzie wymagać więcej uwagi (a jednocześnie zapewniać więcej danych do analiz), inne mogą nie wymagać takiego zainteresowania albo po prostu nie być tak istotne.

Ten artykuł nie dotyczy zarządzania czasem ani zarządzania biznesem. Siłą rzeczy musi jednak odnosić się zwłaszcza do tego drugiego zagadnienia. Więc jeśli kiedykolwiek w Twojej głowie pojawiło się pytanie: „czy przypadkiem nie za rzadko zaglądam do Google Analytics?” albo wręcz przeciwnie: „czy nie spędzam zbyt wiele czasu na analizie tych wszystkich danych zamiast robić coś innego?”, to czytaj dalej. Wspólnie spróbujemy zastanowić się nad tym, co powinno wpływać na intensywność korzystania z Google Analytics. Od razu uprzedzam: skupimy się na kwestiach bardziej biznesowych niż technicznych.

Druga zasada brzmi: koniec końców zawsze chodzi o wyniki, jakie wypracowuje Twój biznes. Patrz na niego w szerokiej perspektywie.

Pora przejść do punktu pierwszego.

1. Wysokości inwestycji

Wcześniej napisałem, że współczesnym biznesem rządzą dane. Ktoś dociekliwy mógłby powiedzieć, że tak naprawdę rządzą nim pieniądze. I oczywiście miałby rację. Zresztą dotyczy to nie tylko współczesnych biznesów, ale wszystkich biznesów od czasu wynalezienia pieniądza (wcześniej zapewne rządziły nimi wiewiórcze skóry czy inne luksusowe towary). I ta złota zasada z pewnością nie ulegnie zmianie.

Inna reguła, którą z pewnością zna każdy przedsiębiorca, brzmi: żeby coś wyciągnąć, trzeba najpierw włożyć. Nie ma zysków bez inwestycji. Oczywiście wszyscy dążymy do tego, żeby włożyć jak najmniej, a wyciągnąć jak najwięcej, ale spójrzmy prawdzie w oczy: w wielu przypadkach wysokie zyski bazują na wysokich inwestycjach. A jeśli przeznaczasz na coś pieniądze (zwłaszcza duże pieniądze), w pełni logiczne jest, że chcesz bardzo dokładnie określić, co się z nimi dzieje i co właściwie z tego masz. 

Ale chcesz jeszcze więcej. Chcesz upewnić się, że nie pozostało pewne pole do optymalizacji, dzięki której pieniądze mogą pracować jeszcze efektywniej i przynosić Ci większe zyski. Albo że skoro konkretne kampanie w danym okresie nie przynoszą spodziewanych rezultatów, lepszym rozwiązaniem może okazać się zainwestowanie w inny obszar – na przykład promowanie produktów, które cieszą się większym zainteresowaniem odbiorców. Spróbujmy więc opracować pierwsze „to zależy”:

Twoje zaangażowanie w Google Analytics powinno być wprost proporcjonalne do wysokości inwestycji w konkretny projekt.

Logiczne? Pewnie, że logiczne. Zwłaszcza że łatwo znaleźć tu analogię np. do wspomnianych inwestycji. Jeśli za wszystkie oszczędności kupisz akcje spółki, która ma wystrzelić „to the moooon”, założę się, że będziesz nerwowo weryfikować aktualny kurs co parę minut. A jeśli inwestujesz hobbystycznie kilka procent każdej pensji? Nie będzie to wzbudzać w Tobie takich emocji i zapewne ograniczysz się do sporadycznego zerknięcia, co dzieje się z Twoimi pieniędzmi.

Od razu uściślijmy: to drugie podejście nie jest wcale gorsze. Jest po prostu inne. Możesz czasowo lub na stałe bazować na innych kanałach dotarcia do klienta, możesz przeznaczać niższe budżety na reklamę cyfrową albo skupiać się na przykład na parametrach dotyczących zaangażowania użytkowników. Jeśli spina się to z biznesowego punktu widzenia, nie ma w tym nic złego. Spójrzmy prawdzie w oczy: świat się nie zawali, jeśli będziesz zaglądać do Google Analytics nieco rzadziej.

2. Znaczenia Twojej strony

Google Analytics jest tak naprawdę narzędziem służącym do optymalizacji pracy innych narzędzi. Są nimi na przykład strony internetowe czy aplikacje. Te narzędzia mogą mieć różny wpływ na Twój biznes. W niektórych przypadkach będą jego absolutnym fundamentem, w innych będą ważną, ale nie podstawową kwestią, a w jeszcze innych zaledwie dodatkiem czy sposobem na dywersyfikację źródeł pozyskiwania klientów.

Spójrzmy na dwie firmy.

  1. Pierwsza to sklep internetowy. Wiadomo, sieć to jego naturalne środowisko. Firmę współtworzą: strona samego sklepu z setkami czy tysiącami produktów, blog zwiększający widoczność na ważne frazy, social media, marketplace’y, kampanie w Google Ads i na innych platformach. Wszystko to oczywiście olbrzymie zasoby danych. 
  2. Druga firma to osiedlowy warzywniak. Klienci przychodzą do niego od dekad, aby kupić świeże warzywa i owoce. Ale pomysłowy syn Pani Halinki prowadzącej sklep stwierdził, że warto byłoby zwiększyć świadomość istnienia punktu wśród mieszkańców osiedla i jego okolic. Założył stronę internetową, prowadzi aktywnie media społecznościowe, uruchomił kampanie lokalne. 

Mamy dwa sklepy i dwa biznesy, które żyją ze sprzedaży, ale mamy też dwa zupełnie inne modele działania.

W pierwszym przypadku strona sklepu i powiązane z nią usługi oraz platformy są absolutnie kluczowym kanałem, który odpowiada za praktycznie cały wypracowywany przychód. Spadek widoczności albo źle zoptymalizowana kampania reklamowa oznaczają realne straty. Wzrost widoczności i znakomicie zoptymalizowane kampanie to natomiast zyski. Zasadniczo, gdyby ktoś zrobił „pstryk” i usunął serwis wraz z bazami danych i backupami, biznes przestałby istnieć.

W drugim przypadku strona internetowa i aktywność na innych platformach, w tym również reklamy w Google Ads, są zaledwie dodatkiem. Oczywiście mogą przynosić fantastyczne rezultaty, ale po raz kolejny spójrzmy prawdzie w oczy: gdyby ten sam ktoś usunął całą internetową odsłonę biznesu, nie byłoby to dla firmy gigantycznym wstrząsem. Przychód przynosi w końcu stacjonarny sklep, który ma swoją bazę klientów oraz inne kanały „promocji”.

Jaki jest z tego wniosek? Jeśli Twoja strona internetowa jest kluczowym źródłem przychodów (powyżej 70% przychodów), regularność weryfikacji danych w Google Analytics będzie odgrywała istotną rolę.

Oczywiście jeżeli wypracowywane przychody nie osiągają tego pułapu, wcale nie oznacza to, że możesz odwiedzać Google Analytics od święta. Wręcz przeciwnie: może to dobra motywacja, żeby krok po kroku zwiększać udział wpływów z tych kanałów? A bez sprawdzonych danych będzie to naprawdę niemożliwe. 

3. Ile jesteś w stanie stracić?

Znów analogia rodem z kasyna, ale taka jest twarda biznesowa i marketingowa rzeczywistość. Każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, że podejmując działanie, godzimy się z określonym ryzykiem, jakie może się z nim wiązać. Niestety zdecydowanie trudniej uświadomić nam sobie, że z ryzykiem wiąże się również niepodejmowanie działania. I bardzo często konsekwencje są zdecydowanie poważniejsze.

Jeśli idziesz pobiegać, musisz liczyć się z tym, że możesz potknąć się na nierównym chodniku i będzie bolała Cię noga. Ale jeśli nie pójdziesz biegać dziś, jutro, pojutrze… musisz liczyć się z tym, że w końcu godziny wpatrywania się w ekran wypełniony danymi wpłyną na stan Twojego zdrowia. 

Podobna zasada dotyczy zaglądania do Google Analytics, tyle że…  korzystając z niego, nawet bardzo często (oczywiście w granicach rozsądku), nie podejmujesz żadnego ryzyka. To ryzyko podejmujesz, jeśli nie jesteś na bieżąco z danymi, zwłaszcza jeżeli to dane kluczowe dla osiąganych przez Ciebie wyników.

„To zależy” numer trzy brzmi: jeśli strona jest ważna dla Twojego biznesu (2) i inwestujesz w nią duże nakłady finansowe (1), zastanów się, jak dużą stratę –  dzienną, tygodniową lub nawet miesięczną – jesteś w stanie zaakceptować, nie zaglądając do GA.

Oczywiście rachunek jest dosyć złożony, ale prawidłowość całkiem prosta: im większy przychód przynosi serwis i im większe środki pochłonął, tym większe straty będzie generować niezbyt skrupulatne korzystanie z Google Analytics. 

Jeśli chcesz się przekonać, ile naprawdę będzie Cię to kosztować, możesz oczywiście przeprowadzić testy na „żywym organizmie”, ale osobiście odradzam. Pamiętaj, że może to mieć długotrwały wpływ na osiągane wyniki, a rezultaty takiego badania możesz zauważać jeszcze po wielu miesiącach. 

Czas z GA to nie czas stracony!

Często powtarzam, że podobno to dawka czyni truciznę, ale w przypadku GA tego nie stwierdzono. Tak naprawdę w każdym przypadku więcej wiedzy oznacza więcej możliwości i lepsze decyzje. I warto właśnie w ten sposób spoglądać na pracę z tym narzędziem, co oczywiście nie oznacza, że musisz stać się jego zakładnikiem.

Jeśli chcesz działać efektywnie w internecie i rozwijać swój biznes, dobrze będzie po prostu zaprzyjaźnić się z Google Analytics i traktować go jak kompetentnego i świetnie poinformowanego doradcę, który zawsze i wszędzie jest do Twojej dyspozycji. Nie oznacza to jednak, że skupienie na analityce może stać się wygodną wymówką dla zaniedbywania innych obowiązków. Co to, to nie. Potraktuj ją raczej jako świetny sposób na usprawnianie każdego obszaru swojego działania. Tak naprawdę ostateczny cel prezentuje się już całkiem przyjemnie: umiejętne wykorzystanie danych ma pozwolić Ci osiągać większe zyski, redukując niezbędne nakłady pracy. A bez GA byłoby to naprawdę trudne do osiągnięcia.

Maciej Lewiński
Maciej Lewiński
ekspert w dziedzinie optymalizacji stron internetowych

Założyciel agencji data.rocks, trener prowadzący szkolenia z GA4

Czy ten artykuł był przydatny?
średnia: 0 | 0 ocen

Przeglądaj tematy